wtorek, 3 maja 2011

Rozdział 4. "Górą i dołem"

Temple Expiatori de la Sagrada Familia

'Dziewczyny, zabili go, pokazują zwłoki..'obudziły mnie okrzyki Karoliny, która czytała wiadomości w internecie. Okazało się, że dziewczyny nie miały poraz kolejny zajęc i wróciły wcześniej do domu. Czekoladowe płaki i grzanki na śniadanie i lecimy zwiedzać. Dziewczny wykorzystaly wolny czas i zabrały sie za sprzątanie. Jednak mieszkanie z nieogarnietymi facetami przysparza sporo nerwów. Nie sprzątaja, a do tego brudzą.


klatka schodowa
Mimo,że jest chłodno i zaczyna padać;/ Ola pokazała mi Sagrade Familie - niedokończone dzieło projetku Gaudiego. Kościół robi naprawde ogromne wrażenie swoją wielkością no i wykonaniem. Chyba nie na marne G. spędził swoje życie na placu budowy. W pobliżu Sagrady oprócz tłumów turystów cały czas pracują robtnicy. Obeszłyśmy świątynie dookoła.Cz. ktora wybudowana jest współcześnie różni się od wcześniejszej(mogliby ją troche pobrudzić :P).

Weszłam do pobliskich sklepów. Najpopularniejszymi pamiątkiami oprócz kiczowatych mini 'sagrad' są oczywiście gadżety w barwach fc barcelona i figurki w stylu Gaudiego(czyli ozdobione malutkimi, kolorowymi kawałeczkami glazury(?)). Tak jak Ola obiecała, pokazałała mi miejsca piekne ale nie opisane w przewodnikach. np. prozaiczne klatki schodowe są przepieknie ozdobione. Ładne kamienice, oczywiście z okiennicami i balkonami ozdobionymi kwiatami. Niestety nasz spacer uliczkami przerwał deszcz i musialyśmy wracać do domu.

W salonie Hiszpan miał lekcje niemieckiego(matko jak on kaleczy ten język:P). żeby przeczekać złą pogode objrzałyśmy 'Atlantyde'. Potem zrobilyśmy obiad: cukinia zapiekana w czterech serach i ryż.
Torre Agbar vel 'Grande Pała'
ok. 19 świciło już słońce więc poszłyśmy w srone plaży. Oczywiście nie głównymi ulicami, ale alternatywną trasą, znowu odkryłyśmy lokalne 'atrakcje'. Tutaj każdy kawałe wolnej przestrzeni jest jakoś zagospodarowany. Chociażby kolorowe klocki na ktorych moża usiąść, chociaż powszechnie wykorystane sa jako skatepark. Ciekawe wityrny sklepowe. No ale wreszcie zobaczyłam morze:) Zazdrość-idealne miejsce dla biegaczy...i rzeczywiście biega ich tam sporo(zastanawiałam sie czy wiecej ludzi nie biega niż chodzi o tej porze).



ławkoskateprk
Z plaży wracałyśmy pasażem restauracji, sklepów i innych lodziarni. Natrętni naganiacze kusili żeby wejść i zjeść w ich restauracji. Zmęczone wybrałyśmy drogę powrotną 'dołem' a nie 'górą' i wróciłyśmy metrem. Oczywiście nie ma co porównywać 9 nitek metra do naszej jednej. Perony sa bardzo małe,brudne ale stacje rozmieszczone sa bardzo często. Bilet 40 minutowy kosztuje 1,45euro i tak jak my można jeździć z przesiadkami. Ruszyłyśmy ze stacji Barceloneta. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy jeszcze do przemilego młodego sklepikarza(uroda z ameryki południowej). Kupiłyśmy mega pyszne ciacha i do domu.



Wszędzie można wypożyczyć rowery
Kolorowy gość
Wieczorem przyleciała siostra Karoliny - Ola. Zna bardzo dobrze francuski wiec teraz juz w ogole jest mix jezykowy. Na koniec kolejna bajka Disneya 'Sindbad' i krótki wpis na blogu. 2.30 koniec intensywnego dnia:)




Metro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz